Siemka ludziska :)
Jestem chora,okropnie chora,a zaczęły mi się ferie T^T.Do bani :/.Dlatego od razu mówię,jeśli rozdział nie będzie wam się podobał to przez moją chorobę.
Notkę dedykuję Blond Yuurei Zombie,żeby nie miała tej masakrycznej depresji.Kobieto,ty rysujesz lepiej ode mnie!Twoje rysunki są świetne :3!(wiem,jestem leniwcem leniwym i dopiero teraz przeczytałam post na twoim blogu =_=''')
A teraz zapraszam na rozdział.
Dwójka z Akatsuki zabijała każdą napotkaną osobę,pokazując swoje prawdziwe oblicze.ANBU nie mogli ich powstrzymać,kończąc jak reszta-martwi.Ludzie uciekali i chowali się przed nadchodzącymi posłańcami śmierci.Hidan wykańczał ich rytuałami,a Kame w postaci Kurokasumi bezlitośnie rozrywała swoje ofiary na strzępy.Zupełnie jak potwory-myśleli ludzie.Tak w ich oczach wyglądało całe Akatsuki.Reszta grupy kierowała się w stronę morderców mijając krwawą ścieżkę i słysząc krzyki bólu oraz rozpaczy.Karaki trzymała nieprzytomnego Naruto,przekazując mieszkańcom wioski,że Akatsuki wygrało tą rundę.
-Hidan,Kame,przestańcie mordować ludzi i ruszcie się!-zawołał do pary Kisame.Ci na chwilę się zatrzymali,doskakując do swoich przyjaciół.Oczy wszystkich zatrzymały się na Kame,która w między czasie przybierała swoją normalną postać.
-No co?-spytała zauważając spojrzenia przyjaciół.
-Co to było?-spytał Deidara.
-Jedna z rzeczy,których nauczyłam się na treningu.Nazywa się Kurokasumi,jak mi podpadniecie to rozpruję wam flaki właśnie w tej formie.
-Brzmi fajnie.-powiedzieli równocześnie Hidan i Kisame.Chwilę jeszcze pogadali,po czym ruszyli w kierunku bazy.Kame siedziała na Kuni'm głęboko rozmyślając nad Karaki.
-Myślisz,że odpuści?-spytała dziewczyna.
-Zabiłaś jej dziecko,ja na jej miejscu robił wszystko,aby zrobić z tobą to samo.
-Pocieszyłeś mnie....
-Przynajmniej jestem szczery.
-I to w tobie cenię.Lądujemy.
-Co?Po co?Co z resztą?
-Kuni ląduj,szybko!
Demon od razu zareagował.Gdyby nie posłuchał brązowowłosej zostałby wysadzony w powietrze.Dziewczyna spojrzała na miejsce ataku.Znajdował się tam teraz ptak Deidary,a na nim Karaki.
-Ona chciała nas...
-Mówiłem Kame.Ona zrobi wszystko,żeby cię zabić.Wszystko.
Blondynkę oplotły nagle czarne nici.Na jej transport wskoczył Kakuzu.Zaczął na nią krzyczeć,lecz Kame nic nie słyszała,byli za daleko.Nagle przez jej umysł rozdarł się okropny wrzask.Chwyciła się za głowę i próbowała uspokoić myśli,a co najważniejsze-Kurokasumi.
-Kame,opuść swój umysł!-wrzasnął nagle Kasai,który nagle pojawił się obok.
-N-nie potrafię.Coś mnie tam trzyma!!
Dziewczyna nie wytrzymała.Z jej ust wyrwał się potężny ryk.
-J...jak to..?Proces miał się przecież zacząć za półtora roku!-powiedział zdenerwowany bojownik.-Kuni,bierzemy ją do Akatsuki i to natychmiast!
-Się robi!-odrzekł smok.Chwile później lecieli jak najszybciej w stronę bazy.Po drodze minęli resztę drużyny.Kasai przez chwilę zobaczył uśmiech na twarzy kochanki Deidary,co w ogóle go nie zdziwiło.
-Kuni,ile jeszcze?!
-Uspokój się!Jakaś godzina drogi o ile nie więcej.
-Kame trzymaj się.
*Kame*
Znajdowałam się na tym samym korytarzu co zawsze.Zdziwiła mnie jednak pewna rzecz,której nie było.A właściwie pewnej osoby.
-...Yoru?
Po korytarzu rozniosło się tylko echo.To trochę dziwne,przecież jak nie Yoru to Kurokasumi powinna tutaj siedzieć.Ruszyłam dalej wzdłuż pokoju,w którym kiedyś była przywiązana moja demono-podobna istotka.Łańcuchy leżały na ziemi cicho,bez swojego typowego brzdękania.Zupełnie jakby ich walka na miecze zakończyła się porażką(jeśli ktoś nie pamięta,łańcuchy wydawały dźwięk typowy przy walkach katanami).Podniosłam jeden i przybliżyłam do niego ucho.Metal zaczął szeptać różne słowa.Wszystko po kolei pokładałam w głowie i odłożyłam go na miejsce.
-Co tu się dzieje do cholery?
Nagle wszystkie łańcuchy zaczęły z powrotem brzdękać,tym razem silniej i głośniej.Coś się zbliżało,tego byłam pewna.Pokój zaczął się trząść.Ściany zaczęły pękać,po czym przewracały się odsłaniając dalsze zakątki labiryntu.
-To nie jest Kurokasumi...!
-Zgadza się,ale za to jest ktoś lepszy.Dobranoc Kame-chan.
*narrator*
Dziewczyna gwałtownie podniosła się do pionu,budząc się ze snu.Z powrotem położyła głowę na poduszkach.Była w swoim pokoju.Zauważyła,że obok jej łóżka siedział Sasori,Kuni,Kasai(w akwarium) i Hidan.
-Co?Gdzie?Jak?-zaczęła wypytywać Kame.
-Po pierwsze uspokój się.Po drugie straciłaś przytomność tuż po tym jak tu dotarłaś.Jesteś na coś chora?-spytał lalkarz.
-Nie...Nie,nie jestem.Ale miałam coś w stylu snu.Właśnie!
Brązowowłosa wyskoczyła z łóżka i pobiegła w stronę łazienki.Zamknęła drzwi i zdjęła koszulę.Powoli zbliżała się do lustra wiszącego na ścianie obok umywalki.
-Nie chce,żeby to była prawda.Proszę,niech się okaże,że to był tylko zły sen.
Wzięła mniejsze lusterko i trzymała przed sobą.Plecami odwróciła się do większego,aby zobaczyć to co chciała.Lusterko upadło na podłogę,rozbijając się.Do drzwi zaczęli dobijać się chłopacy.
-Kame,co się tam dzieje?!-krzyczał Sasori.
-Czy ty się tniesz?!-wrzasnął zmartwiony na maksa Hidan.
-Nie...nie...nie,nie,nie,NIE!!!
Kame zaczęła uderzać w podłogę pięściami,raniąc się leżącym tam szkłem.W jej oczach zbierały się łzy,a sama chciała krzyczeć.Zastąpiło to jednak łkanie i cicho wypowiadane "nie".Dwójka nie wytrzymała i wyważyli drzwi.Gdy tylko zobaczyli ją klękającą na podłodze z rannymi dłońmi,zareagowali natychmiast.Kuni także.
-Kame,co się z tobą dzieje?-spytał łasic siadając obok swojej władczyni,samym wzrokiem odpychając od niej członków Akatsuki.
-Yoru...i Kurokasumi...
-Co z nimi?
-Ich..i-ch...nie ma!!
-To nie prawda.Przecież są w tobie zapieczętowane,nie mogą tak po prostu zniknąć.
-Kuni...pieczęć...
-Co z pieczęcią...?
-Pieczęć...zniknęła...
Co się stało z Yoru i Kurokasumi?Dlaczego pieczęć w tajemniczy sposób zniknęła?Kto w takim razie był w umyśle Kame?
Tego dowiecie się w następnym rozdziale :D
Do zobaczenia ludziska :D!
Wow! Czytając ten rozdział obgryzałam paznokcie! Strasznie mi się podoba!!! Czekam z niecierpliwością na next! Pozdro. Hyuna-chan.
OdpowiedzUsuńU mnie nowa notka. Zapraszam
OdpowiedzUsuńMendo jedna, no! Zakończyłaś w takim momencie. Nie lubię cię :D
OdpowiedzUsuńŻartuje XD, ale to i tak nie zmienia faktu, że przez ferie masz napisać jeszcze jeden rozdział :p
Co najmniej XD
Pozdrawiam i życzę weny,
Chi-chan